-Nie ! -Krzyknęłam kurczowo ściskając materiał czarnej koszulki chłopaka, nie mając nawet bladego pojęcia w jaki sposób znalazłam się tak blisko niego w przeciągu dosłownie sekundy.Blondyn powolnym ruchem przekręcił głowę w prawo tym samym kierując na mnie swoje spojrzenie. Przez chwile można było wychwycić w jego oczach małą iskierkę zaskoczenia co potwierdzało moje wcześniejsze przypuszczenia, że najwyraźniej nie zostałam przedtem przez niego zauważona ale po chwili jego twarz wróciła do pierwotnego kamiennego wyrazu. -Odejdź.- Powiedział oschle. -Najpierw zejdź.-Odpowiedziałam stanowczo pozostając w tej samej pozycji. -Odejdź.- Powtórzył ochrypłym głosem z nieco ostrzejszym i wyrazistszym tonem.-Odejdę kiedy zejdziesz i będę pewna że nic sobie nie zrobisz.-Oznajmiłam a on spiął się na moje ostatnie słowa marszcząc przy tym brwi, następnie odwrócił się we wcześniejszą stronę. Głośno wypuścił powietrze i niespodziewanie chwycił mnie za nadgarstek ręki trzymającej za jego koszulkę by ścisnąć ją tak mocno że dosłownie zatrzymał w niej cały dopływ krwi.- Puszczaj i odejdź w tej chwili!-Wściekle wysyczał przez zęby, lecz zamiast wypełnić jego rozkaz jeszcze bardziej zacieśniłam swój uścisk podobnie jak i on.-Nie, chce abyś zszedł na dół.-Nieugięcie pozostawałam dalej przy swoim.-Tak? A ja chce abyś mnie puściła i łaskawie ode mnie odjebała!-Krzyknął wiercąc się i uparcie próbując odciągnąć moją wciąż trzymającą go rękę. Jak tak dalej pójdzie to on zaraz tam wpadnie.. no tak przecież właśnie mu o to chodzi. Pomyślałam i jakimś cudem zebrałam w sobie na tyle siły że zdołałam go pociągnąć w tył powodując też tym samym jego upadek w tył i niefortunne uderzenie głową o stare szyny.
Przez chwile leżał całkowicie bez żadnych oznak życia. O nie. A jak ratując go przed utonięciem właśnie nieumyślnie go zabiłam? I co ja teraz robię?! W geście kompletniej paniki chwyciłam pasma moich długich ciemno-brązowych włosów ciągnąc je ku dołowi, klękłam przy dalej nie ruszającym się chłopaku. Zamkną mnie? Pójdę siedzieć? Nie chce spędzić reszty życia za kratkami. W moim przypadku wyrok 2 lat jest jak dożywocie. A może.. wrzucę go tam..? Spojrzałam w stronę błękitnej niewzburzonej wody. I tak miał zamiar "popływać". Boże nie o czym ja w ogóle myślę przecież tak nie można.. Pisnęłam zakrywając twarz dłońmi przez kompletną bezradność. -Mmh..-Wyjęczał chłopak. Tak ! Dobra, jest okej, żyje uff.. całe szczęście. Jednak po mimo odgłosu, jaki wydał dalej był nieprzytomny.Z jednej strony można powiedzieć że cieszył mnie ten fakt, przynajmniej nie sprawiał żadnych problemów. Gdybym znowu miała się z nim siłować zapewne to on by wygrał. Ale.. no właśnie jest jedno ale całkiem duże "ale". Co mam z nim zrobić? Jakby nie było znajdowaliśmy się w kamieniołomach czyli na istnym zadupiu, nie miałam przy sobie nawet zwyczajnej badziewnej komórki, na którą przyznam że nie było mnie stać jak praktycznie na wszystko.
Kolejny raz tego dnia rozproszył mnie szelest i zgrzyt spowodowany czyjąś obecnością. Szybkim ruchem przeskanowałam teren aby znaleźć źródło dźwięku. Moim oczom ukazało się dwóch zapewne wracających z wycieczki rowerzystów, skręcających na boczną ścieżkę. Wtedy zdałam sobie sprawę że byli oni moją ostatnią szansą. Wstałam więc na równe nogi i szeroko rozpościerając ramiona poczęłam do nich machać krzycząc z prośba o pomoc. Na moje a właściwe jego szczęście -spojrzałam na chłopaka- zawrócili kierując się w naszą stronę.
***
Imię i nazwisko. -Rozbrzmiał gruby głos policjanta . Po zadzwonieniu na odpowiednie służby i gdy karetka zabrała niedoszłego samobójcę musiałam zdać relacje ze zdarzenia miejskim gliną. -Rose. Rose Wilde panie komendancie.-Odpowiedziałam a on zapisał tę i pozostałe moje dane w raporcie. Musiałam podać także nr. telefonu z czym miałam mały problem ponieważ jak wspominałam wcześniej nie miałam własnego telefonu. Ostatecznie podałam ten domowy, którego czasem w nagłych wypadkach zdarza nam się użyć. Policjant zadawał kolejne pytania a ja w duchu wywracałam oczami. Chciałam już wracać i zapomnieć o wszystkim z dzisiejszego dnia. Wciąż znajdowaliśmy się na terenie kamieniołomów więc czekała mnie długa droga powrotna.
****
Zbliżałam się już do klatki schodowej. Wtedy przypomniałam sobie o moim psie. Miałam go wyprowadzić koło godziny dwudziestej ale przez moją małą "przygodę" dotarłam tu nieco później. Kiedy znalazłam się pod starymi drzwiami z ciemnego drewna, chwyciłam za metalową klamkę. Ledwie weszłam a do moich nozdrzy dostał się znienawidzony prze ze mnie od dziecka zapach wódki oraz dławiącego dymu tytoniowego. Mimowolnie zaczęłam się krztusić gdy dym całkowicie obiegł mój układ oddechowy.-Sasuke!-Krzyknęłam wołając rudego Akitę* - Sasuke!-Ponowiłam moje wołanie sprawdzając pomieszczenia, które okazały się być puste. -Sasuke! -Możesz się kurwa przymknąć?! Łeb mi napierdala od tego twojego darcia się! -Zabełkotał ojciec z salonu. Tak.. jak zwykle był zalany w trzy dupy. -Zamknij się i lepiej powiedz gdzie jest Sasuke! -Zwykle nie bywałam taka wybuchowa, starałam się pozostawać oazą spokoju często wychodziłam właściwe, dom był dla mnie miejscem tylko i wyłącznie do nocowania co jest jego zasługą. Nienawidziłam go tak naprawdę szczerze nie nienawidziłam był zwykłym zimnym skurwielem i zawsze przy nim mój wewnętrzny spokój pękał niczym bańka mydlana. Odkąd wrócił z więzienia właśnie przez niego obydwie z mamą żyjemy w biedzie a ja powoli umieram. Jestem także w stu procentach pewna że zniknięcie psa jest również jego sprawką. -Zadałam pytanie ale powtórzę je jeszcze raz. Gdzie jest do cholery jasnej mój pies?! Jeśli zaraz nie odpowiesz albo mu cokolwiek zrobiłeś.. Obiecuje że rozbije ci to- wskazałam prawie pustą szklaną butelkę alkoholu- na głowie.-Wycedziłam ze złością przez zęby. -Nie tym tonem gówniaro! Twój głupi kundel piszczał więc otworzyłem drzwi.-Powiedział ledwie zrozumiale przykładając do ust tym razem puszkę piwa.-Miałam wykrzyczeć jak dawno ten bezmózgi jełop wypuścił go ale wiedziałam że nie ma to żadnego sensu, zapewne i tak nie otrzymałabym odpowiedzi. Nie tracąc ani chwili dłużej wybiegłam z mieszkania. Stary nigdy nie lubił zwierząt, zwłaszcza Sasuke, którego dostałam od mojej zmarłej przed dwóch lat babci. Doskonale pamiętam jej słowa "Bo kiedy mnie zabraknie on będzie przy tobie czuwał dopóki tej pałeczki nie przejmie ktoś inny kogo twe serce przyjmie do środka stawiając na pierwszym miejscu" Kilka tygodni później odeszła a moje życie zmieniło się bardziej niż mogłam przypuszczać. Do tej pory nie znalazłam tego kogoś o kim mówiła babcia i sądzę że przestało być to ważne.
Moje poszukiwania trwały już od godziny, sprawdziłam praktycznie wszystkie miejsca jakie przeszły mi przez myśl oprócz ostatniego. Wchodziłam właśnie przez bramę parku mając nadzieje że w końcu znajdę rudą zgubę. Szłam żwirowatą ścieżką mijając co parę metrów kolejne ławki aż napotkałam coś dużego puchatego pod jedną z nich.-Sasuke ?- Zawołałam a zwierzę wyczołgało się spod ławki i wesoło merdając ogonem do mnie podbiegł. Tu jesteś piesku.-Spojrzał na mnie sowimi brązowymi oczkami oprawionymi ciemną otoczką.-Jak dobrze że nic ci nie jest.-Utuliłam futrzaka a on polizał mój policzek.- Jesteś moim jedynym przyjacielem, nie wiem co bym zrobiła gdybym straciła i ciebie..
Akita*- Japońska rasa psa (gif powyżej)
___________________________________________________________
Heya kochani :D
I jak wam się podobał rozdział 2? :)
Pewnie się spodziewaliście że go uratuje.
Tak wiem to było do przewidzenia ale uwierzcie fabuła jest tak ułożona że będzie jeszcze pełno rzeczy, które was zaskoczą :P
Pytania? :
Twitter:Claudia_Mofo